To, co często powoduje rodzicielskie frustracje, to codzienne zmaganie się z dziećmi, by skłonić je do zachowań „akceptowanych” przez nas i społeczeństwo. Odmowa dziecka, czyli brak współpracy, znajduje się na szczycie listy lęków z jakimi borykają się rodzice budujący relacje z dziećmi.
To irytująca i żmudna praca. Część tego problemu tkwi w konflikcie POTRZEB.
Dorosłym potrzeba odrobiny czystości, porządku, uprzejmości i ustalonych zasad.
Dzieci natomiast często nie dbają o to… , bo ile wśród nich z własnej woli sprząta swoje zabawki, pokój, odrabia pracę domową, wyrzuca śmieci, mówi: „Mamo, już zbyt długo oglądałem telewizję. Wyłączę, bo to mi szkodzi” 🙂
Większość rodzicielskich „PASJI” koncentruje się na udzielaniu dzieciom „pomocy”… Zazwyczaj jednak im bardziej nalegamy, tym większy stawiają opór.
Na początku rodzic prosi… miło… z empatią…, ale kiedy dzieci nie słuchają lub mówią NIE, rodzice często przybierają metody, które niekoniecznie są skuteczne i często wywołują konflikty… Ponadto, zaniżają w dzieciach poczucie własnej wartości.

Choć nasza świadomość in
nej, lepszej komunikacji z dziećmi wzrasta, wciąż w chwilach, kiedy nie wiemy już, jak zachęcić dziecko do współpracy, a nasz „kubeczek nie jest napełniony”, reagujemy tak, jak mówili do nas rodzice, opiekunowie, nauczyciele.
Pracując z rodzicami, słyszę i zauważam, że trudno jest odejść od starych schematów komunikacji z dzieckiem.
Czy można inaczej? Czy da się od tego odejść? Tak, da się.
To, co często powtarzam rodzicom: nikt z nas nie rodzi się z kompetencjami do wychowania dziecka. Nikt nas nie nauczył rodzicielstwa. Tych kompetencji nie dziedziczymy w genach. Jeśli nie chcemy postępować tak, co nam nie służy, co nie służy naszym dzieciom, a co zostało „zakodowane” nam przez lata, potrzebujemy się tego oduczyć i nauczyć na nowo.
Wychowanie dziecka nie jest dziecinnie proste, a relacje z dzieckiem to zbyt delikatny mechanizm, by ryzykować błąd, który może go uszkodzić. Wychowanie dziecka wymaga pracy. I to my rodzice potrzebujemy ją wykonać.
Krzyk, przekupstwa, groźby – to wszystko działa. Ale jak burzy poczucie własnej wartości…
Wiem, że trudno się to czyta, słucha… Nie przejdziemy jednak drogi, kiedy nie uświadomimy sobie, czego lepiej nie robić. Dlatego dziś zachęcam, spójrzcie w post – grafikę, jakich słów lepiej unikać.
Czy jest alternatywa? Inne metody? Tak, jest. Napiszę w następnym poście… 🙂
Jeśli chcesz się podzielić swoimi spostrzeżeniami, zapraszam do dyskusji.
I kontaktu.